niedziela, 24 marca 2013

Kiedy zamilkła wiolonczela...

Brat mojej babci, Józef, był zawsze obecny w moim życiu. Trudno mi uwierzyć, że znam go tylko z czarno - białych fotografii. Tych kilka fotografii, parę dokumentów, zapamiętane opowieści z dzieciństwa - to wszystko co pozostało po człowieku, który żył 38 lat. Te pamiątki są tylko strzępkami jego historii, maleńkimi cegiełkami, które pozostały kiedy życie Józefa legło w gruzach.

Album Józefa ( w naszym domu zawsze nazywany był wujkiem Józiem). Znajdują się w nim zdjęcia z jego lat studenckich, z wycieczki do Włoch i kilka z domu rodzinnego.











Wujek Józiu urodził się w roku 1907 jako najmłodsze dziecko.

Na zdjęciu moja prababcia Rozalia trzyma za rączkę małego Józia. Obok stoi moja babcia Anna, dalej Franio ( zmarł w 1914 roku na tyfus) i pradziadek Antoni. Zdjęcie wykonane przed domem w roku 1909.
Dom w tamtych czasach wyglądał tak:

 Zdjęcie jest bardzo miernej jakości, ale jest jedyne z tamtego okresu, na którym widać cały dom.
Pradziadek kupił w roku 1900 kawałek ziemi w osadzie, która jeszcze nie była miastem, i wybudował mały domek. Był w nim tylko jeden pokój i kuchnia. Pokój był duży, jednak trudno mi sobie wyobrazić jak pomieścili się w nim pradziadkowie z trójką, później dwójką dzieci. Inne były czasy, rodziny były bardziej ze sobą zżyte, domownicy sobie nawzajem nie przeszkadzali.
W albumie Józefa jest takie małe zdjęcie, z okresu późniejszego, podpisane: "Tu gdzie się urodziłem" i przedstawia fragment wnętrza jego rodzinnego domu.




Niewiele wiem o małym Józiu, właściwie nic. Pewnie chodził do jakiejś szkoły powszechnej, do gimnazjum. Nie zachowały się dokumenty z tego okresu.
Następnym zdjęciem Józia, które znam jest to:


Na tym zdjęciu Józef ma około 20 lat. 
Pamiętam, nazywaliśmy to zdjęcie: wujek Józiu Mona Lisa :)

Nastoletni kawaler Józef śpiewał w chórze "Lira" utworzonym przy parafii, grał na skrzypcach i wiolonczeli.

W październiku 1926 roku Józef został studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego  na wydziale filozoficznym.
Oto legitymacja młodego studenta:


W Krakowie Józef zamieszkał w Domu Akademickim UJ na Jabłonowskich.


Józef w środku ze skrzypcami.


Wnętrza Domu Akademickiego z lat trzydziestych. Pięknie!
(Akademik przy ul. Jabłonowskich (ok. 1931 r.)
2012-02-15 11.16
 autor:
własność Muzeum Historycznego/ autor: Agencja Fotograficzna "Światowid" )


Józef w czasie studiów był członkiem Chóru Akademickiego UJ, najstarszego w Polsce.

Zdjęcie z roku 1928, święto 3Maja, Błonia Krakowskie. Chór Akademicki i chór Echo.

W roku 1929 członkowie chóru pojechali na występy do Włoch.


A tu zdjęcie z czasów studenckich:

"Dydaktyka fizyki" ... cokolwiek to znaczy :) Józef stoi trzeci od lewej, obok tej pięknej panny.

Przed ukończeniem studiów jeszcze tylko ćwiczenia wojskowe. Na drugim zdjęciu Józef pierwszy od lewej. Minę ma taką, jakby był co najmniej generałem :)

Dyplom magistra filozofii.

A magister filozofii wyglądał tak. Przypuszczam, że na tym zdjęciu nie ma jeszcze 30 lat.

Tutaj jako nauczyciel matematyki i fizyki w gimnazjum:



 Nie muszę chyba pisać gdzie jest Józef. Na tyle go poznaliście, że sami znajdziecie.

W roku 1936 Józef ożenił się ze swoją uczennicą Krysią. Miał wtedy 29 lat.


Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. W czasie wojny już był z Wiesią. Kim była Wiesia, niestety nie wiem.

W czasie wojny, w wieku 35 lat Józef wygląda już tak:

W latach okupacji wciągnął w działalność konspiracyjną dwóch swoich siostrzeńców, Władka i Zbyszka. Obaj zginęli, jeden w Auschwitz drugi zamordowany przez Gestapo. Józef bardzo to przeżył. Nie mógł sobie tego darować.
Oto informacje o jego działalności znalezione na stronie: lewicowo.pl

 Scalenie z Armią Krajową
Od początku akcji scaleniowej z Armią Krajową, zapoczątkowanej rozkazem Naczelnego Wodza z 3 września 1941, PPS zadeklarował lojalną współpracę z wojskiem.
Zasługuje na podkreślenie pozytywny stosunek zwierzchnictwa P.P.S. W.R.N. na odcinkach: pracy bojowej S.O.P. i akcji scaleniowej. Podporządkowanie zorganizowanych i częściowo uzbrojonych plutonów rozwija się stale[11].

Według meldunku Komendanta Głównego Armii Krajowej za okres od 1 września 1943 do 29 lutego 1944 Gwardia Ludowa PPS wniosła około 150 plutonów, które stały się podstawą organizacyjną do walki na Śląsku. Według tego samego meldunku w innych okręgach scalone oddziały były dużo mniejsze lub ich zupełny brak. Wskazano na możliwość wykorzystania oddziałów wojskowych PPS w Warszawie oraz w Krakowie[12].

Najsilniejszym okręgami Gwardii Ludowej były okręgi Śląska i Zagłębia, w tym także Śląsk Cieszyński. W Zagłębiu oddziały PPS tworzyły Brygadę Zagłębiowską składająca się z czterech kadrowych pułków. Dowódca brygady był mjr Cezary Uthke (aresztowany w grudniu 1943). W skład brygady wchodziły:

    1 pułk sosnowiecki dowódca Mieczysław Biłek „Michał”, a po jego aresztowaniu w sierpniu 1943, Józef Musiał „Wicek”; W połowie 1944 liczył 763 żołnierzy;
    2 Pułk będziński dowódca Konopka-Kunicki „Kaszub”, a po jego aresztowaniu w grudniu 1943 por. Franciszek Mielech „Semen”; łączny stan w połowie 1944 r. sięgał ok. 2100 żołnierzy.
    3 Pułk zawierciański dowódca Józef Mazurek „Kostek”, po jego aresztowaniu w 1944 Mieczysław Stelmach „Zawierucha”;
    4 Pułk olkuski „Srebro”, dowódca pułku Kazimierz Kluczewski „Pijok”;

Pułki te zostały wcielone do Armii Krajowej, na Śląsku i Śląsku Cieszyńskim tworzono kompanie. W Okręgu Śląskim (jako jedynym w kraju) żołnierze PPS objęli wysokie funkcje w strukturach Armii Krajowej. Cezary Uthke był zastępcą dowódcy okręgu AK, zaś Lucjan Tajchman inspektorem Inspektoratu Sosnowiec AK.

Według relacji Zygmunta Waltera-Janke, dowódcy Okręgu Śląskiego AK, do scalenia Gwardii Ludowej WRN z Armią Krajową doszło w 1943.


Józef został aresztowany pod koniec 1944 roku i przewieziony do Lublińca. W styczniu 1945 roku więźniów przetransportowano do obozu w Gross Rosen. Przed wyjazdem zdążył przesłać matce wiadomość. To była ostatnia wiadomość od niego.



Zmarł w czasie transportu z obozu Gross Rosen, w czasie tzw. marszu śmierci 29 kwietnia 1945 roku. Miał 38 lat. Nie wiem gdzie znajduje się jego grób i czy w ogóle gdzieś był.

Napisałam do muzeum obozu Gross Rosen z prośbą o informacje. Odpowiedź otrzymałam bardzo szybko.




.
Kilka migawek z czasów, kiedy był młody i wydawało mu się, że jest nieśmiertelny.


Na zdjęciach Józef w ogrodzie rodzinnego domu. Nazywaliśmy te zdjęcia :"wujek Tarzan"
Kim są panie tenisistki, niestety nie wiem. Nie wiem również co to za miasto.


Kraków i Lwów, jeszcze polski. Życie Józefa jeszcze trwa. Jeszcze ma plany i marzenia. O zmianie planów zadecydowała historia. Może zabrakło szczęścia? Może zadecydował przypadek?
Szkoda, że nie miałam okazji poznać go osobiście. Nie dane było mi z nim porozmawiać. Mimo to jest dla mnie kimś bliskim, ale to już zasługa moich dziadków i mojej mamy. To przecież dzięki nim poznałam Józefa.

3 komentarze:

  1. Piękna i tragiczna historia jednego z przodków. Dobrze, że z uczuciem udokumentowana. Zapraszam do mnie po podobną lekturę http://dawno-temu-w-sosnowcu.blogspot.com/2011/01/tadeusz-nieznany-sosnowiecki-bohater.html

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie to pozytywne kiedy ludzie w ten sposób dokumentują historię własnej rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Ponownie zapraszam do mojego genealogicznego bloga http://dariagen.blogspot.com/ i drugiego http://pracownia-portretowa.blogspot.com/. Natomiast mój sosnowiecki blog http://dawno-temu-w-sosnowcu.blogspot.com/ został nominowany, abym opowiedziała o nim i trochę o sobie. Pozwoliłam sobie dalej przekazać to zaproszenie do Pani. Jeśli zechce Pani opowiedzieć o swojej stronie to mniej więcej według tego schematu http://dawno-temu-w-sosnowcu.blogspot.com/2015/03/blogi-i-ja.html. Zapraszam serdecznie i pozdrawiam. Daria

    OdpowiedzUsuń