sobota, 27 sierpnia 2011

Tu gdzie powstały słoneczniki

W moim mieście, jak w każdym, nowoczesność przeplata sie z historią. Ostatnie dni wakacji postanowiłam przeznaczyć na poszukiwanie miejsc, budynków, śladów historii miasta i związanej z nim historii mojej rodziny.
Bardzo wiele domów już nie istnieje, wiele pięknych miejsc zniknęło z mapy miasta. Pozostały tylko w mojej pamieci i na starych fotografiach. Odnajdę te miejsca i zobaczę jak wygladają dzisiaj.






W budynku, który widać na zdjęciach mieściła sie szkoła, liceum ogólnokształcące żeńskie. Miałam wątpliwą przyjemność uczęszczać do tego liceum. Chociaż uczęszczanie to jest może słowo na wyrost - bywałam tam :-)) Byłam w tamtych czasach liderem wagarowiczów. Zdolna bestia była ze mnie i szkoda było mi tracić czasu na słuchanie rzeczy, które doskonale znałam. A i w głowie zielono było!
Parę lat wcześniej, uczennicą tej samej szkoły była Halina Snopkiewicz, autorka książki "Słoneczniki". Nie wiem czy znacie. W czasach mojej młodości była to książka kultowa. Znała ja na pamięć każda uczennica.
Halina Snopkiewicz  opisuje w tej książce lata spędzone w moim mieście i w tym liceum, opisuje nauczycieli, których znałam, szkołę, która do moich czasów wiele się nie zmieniła, a i ustrój był taki sam. Socjalizm w rozkwicie, co oczywiście miało wpływ na sposób nauczania i wychowania. Nic dziwnego, że wagarowałam. Choć przez chwilę byłam wolna!
Ciotka Haliny była modystką, miała salon kapeluszy damskich na ulicy Marszałkowskiej. Pamiętam ją jeszcze. Drobna staruszka, bardzo sympatyczna, mila i grzeczna. Jako młoda dziewczyna kupowałam jeszcze u niej kapelusze. Często opowiadała o Halinie i jej córce.
Do dzisiaj w naszym mieście odbywa sie coroczny konkurs literacki im. Haliny Snopkiewicz. Organizowany jest przez stowarzyszenie, w którym mam przyjemność pracować i zawsze brałam czynny udział w przygotowaniu tego konkursu.
Redaktor naczelny gazety, w której pracowałam, opowiadał mi o śmierci Haliny Snopkiewicz. Mieszkała sama, zmarła w domu, znaleziono ja dopiero po wielu dniach. Jak powiedział Bogdan: wtopiła sie w wersalkę.
Smutne. A to była taka ładna dziewczyna!


To jest moja książka,  z roku 1968.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz