czwartek, 24 stycznia 2013

Maksymilian

 
Pan Maksymilian w roku 1958.

Oglądam stare zdjęcia. Widzę dobrze znane twarze ludzi, którzy wypełniali świat mojego dzieciństwa. Wielu zdarzeń już nie pamiętam, wielu wypowiedzianych kiedyś słów już nie słyszę.
Są takie chwile, kiedy chciałabym powiedzieć: mamo, może odwiedzimy pana M., może wpadniemy z wizytą do państwa P.? Dawno u nich nie byłam. Ciekawe co u nich słychać? Przez moment wydaje mi się, że to jest możliwe...
Wśród wielu przyjaciół , regularnie odwiedzających moich dziadków, był pan Maksymilian . Bardzo ciekawa i malownicza postać.
Maksymilian wierzył w reinkarnację. Był przekonany, że już wiele razy żył w innych wcieleniach. Pamiętał nawet te swoje wcześniejsze byty. Potrafił bardzo zajmująco o nich opowiadać. To właśnie on był kiedyś Napoleonem. Często przyjmował postawę cesarza W jego mieszkaniu, które miało niepowtarzalny klimat i wystrój, znajdował się bardzo duży obraz w pięknych ramach. Przedstawiał portret Maksymiliana jako Napoleona.
 
Maks przychodził do nas z żoną Helenką. Helena bardzo źle widziała. Wiem, że była po skomplikowanych operacjach oczu.
Kiedy Helena oglądała jakieś zdjęcia, obrazki i zachwycała się nimi, pan Maksymilian powiadał: nie widzisz Helenko jakie one piękne.
- Ależ Maksiu, widzę doskonale- odpowiadała Helenka.
- Nie widzisz Helenko – upierał się Maks.
- Widzę Maksiu, widzę....
Jeszcze dzisiaj dźwięczą mi w uszach te słowa. Zdaje mi się, że to było wczoraj...
Pan Maksymilian był zapalonym fotografem amatorem. Przychodził często z aparatem, ustawiał go na statywie i urządzał w naszym domu sesję fotograficzną. Dzieci były szczęśliwe, babcia zadowolona a dziadek mój zły. Nie lubił się fotografować. Podobnie zresztą jak moja mama.


 Moja babcia (po lewej) i pani Helena. Rok 1959, stycz


 
W mieszkaniu Maksymiliana. ( moja mama, mój braciszek i córka Maksymiliana) Na ścianie portret, o którym wspomniałam. Niestety nie jest widoczny w całości. 
Ten niewyraźny duch po lewej to ja:)

 
U nas w ogrodzie. Moi dziadkowie oraz pani Helena i pan Maksymilian.
 ( od lewej: pani Helena, moja babcia, pan Maks i mój dziadek)
 

Żałuję, że nie poznałam lepiej pana Maksymiliana, że tak mało o nim wiem, że tak mało zapamiętałam. Wiem tylko tyle ile mogło wiedzieć małe dziecko, tylko tyle ile podejrzało i podsłuchało. Bardzo często zabierano mnie w odwiedziny do znajomych, jednak nie do wszystkich rozmów byłam dopuszczana. Prawdę powiedziawszy nie wszystko mnie wtedy interesowało. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że Maksymiliana i Heleny kiedyś może zabraknąć. Nie wiedziałam, że mogę kiedyś za nimi zatęsknić.
Nie wiedziałam też, że kiedyś będę prowadziła tego bloga, i że należy w tym celu kolekcjonować wspomnienia. Nie wyobrażałam sobie nawet tego, że kiedyś dorosnę.
A tu proszę! Nawet zaczynam się starzeć.
Kiedyś i ja pozostanę tylko na starej fotografii.
A może w jakimś innym wcieleniu spotkam jeszcze Maksymiliana?