poniedziałek, 14 listopada 2011

Służąca Aniela... okruchy wspomnień

niedziela, 27 września 2009

Jak już wspomniałam w poprzedniej notce, dzisiaj chciałabym opowiedzieć o wspaniałej kobiecie, której nie ma na żadnej fotografii, a która praktycznie wychowała moją mamę i jej braci, która towarzyszyła rodzinie przez wiele lat, zarówno w domu jak i w czasie wyjazdów do Rabki czy Krynicy. O skromnej, ukrytej w cieniu a jednak bardzo ważnej osobie. O służącej Anieli.
Aniela urodziła się w Ogrodzieńcu, około roku 1900, w biednej rodzinie. Wcześnie osierocona przez matkę ,musiała pójść na służbę, jak bardzo wiele dziewcząt w tamtych czasach. Służyła u bogatego gospodarza do czasu aż nie zainteresował się nią syn gospodarza. Zainteresowanie było na tyle konkretne, że dziewczyna zaszła w ciążę. Konsekwencją tego było natychmiastowe wyrzucenie jej z pracy.
Po urodzeniu dziecka dziewczyna wyruszyła z domu ciotki, która się nią zaopiekowała, w poszukiwaniu służby w pobliskich miasteczkach.
Przez kilka lat tułała się po domach, zatrudniana do najcięższych prac, źle traktowana, poniewierana.
Około roku 1928 lub 1929 moja babcia właśnie rozstała się ze swoja służącą, z której nie była zadowolona i poszukiwała nowej. Wtedy to właśnie Aniela zgłosiła się do pracy i została przez babcie przyjęta. W tym też czasie jej córeczka Wanda, rówieśnica mojej mamy, zachorowała. Przez jakiś czas była leczona w szpitalu pod opieka lekarza, przyjaciela rodziny, na koszt babci. Kiedy wyzdrowiała została przez Anielę odesłana w jej rodzinne strony pod opiekę ciotki. Aniela została u babci.
Była w wieku mojej babci, niezbyt urodziwa, ale bardzo radosna, miła, grzeczna i piekielnie zdolna i inteligentna.
Nie ukończyła żadnej szkoły, nie umiała pisać i czytać i tak prawdę powiedziawszy w tym czasie nie za bardzo umiała gotować. A tu nastała u państwa, którzy mieli troje dzieci i prowadzili dom otwarty.
Początkowo moja babcia uczyła ją gotować z książek kucharskich. Sama niewiele umiała przecież, też była młoda i nigdy sama nie prowadziła domu. Prawdę powiedziawszy to obie panie razem uczyły się gotowania i prowadzenia domu. Po kilku miesiącach Aniela stała się najlepsza kucharką w Siewierzu. Nie było potrawy, ciasta czy dowolnej przekąski, której by Aniela nie potrafiła przygotować. Wszystko jej się udawało nadzwyczajnie. Cała siewierska elita zazdrościła mojej babci tak wspaniałej kucharki. Czasami była nawet wypożyczana do przygotowania wielkich przyjęć w zaprzyjaźnionych domach.
Aniela zajmowała się całym domem. Opiekowała się trójką dzieci, gotowała, robiła pranie, porządki, przetwory na zimę, zajmowała się ogrodem. W tamtych czasach nie było to takie łatwe i proste. Wodę trzeba było nosić ze studni na podwórzu i wnosić na piętro w wiadrach. Zużytą trzeba było znosić i wylewać na dole. W mieszkaniu były piece węglowe i palenie w nich jak i przynoszenie węgla należało do służącej. Czasami w pracach cięższych pomagała jej stróżka, czyli ówczesna woźna szkolna.
Podczas prac kuchennych Aniela śpiewała piosenki. Nigdy nie narzekała na ciężką pracę, nigdy nie była zła ani obrażona.
Wieczorami, kiedy już wszystkie prace były zakończone, Aniela brała moja mamę na kolana i opowiadała jej legendy, historie z przeszłości swojej i swojej rodziny, śpiewała pieśni patriotyczne, religijne. Dzięki tym opowieściom mama moja znała losy życia Anieli. Dzięki tym opowieściom i ja poznałam cząstkę losów tej kobiety. Babcia moja nigdy ze służącymi nie rozmawiała na takie tematy. Istniała wyraźna granica między kuchnią a pokojami, granica, której nie wypadało przekraczać.
Przyznać jednak muszę, że Aniela była w domu babci traktowana bardzo dobrze. Bardzo dobrą również miała pensję, trzy razy większą niż służące w tamtych czasach. Oprócz tego miała całkowite utrzymanie, ubranie i opiekę lekarską na koszt chlebodawców.
Moja babcia lubiła rządzić. Wchodziła czasami do kuchni i mówiła co trzeba zrobić, jak trzeba. Wtedy Aniela bardzo stanowczym głosem mówiła: proszę pani, w kuchni rządzę ja! Pani rządzi w pokoju!
Kiedy do babci przychodzili goście i zajadali się smakołykami przyrządzonymi przez Anielę otwierały się drzwi, wchodziła Aniela i pytała: no i jak panie doktorze, smakowało?
Moja babcia była bardzo niezadowolona z tej samowoli służącej, ale nic nie mówiła ,bo goście rozpływali się w zachwycie dla jej kunsztu kulinarnego.
Jak już napisałam, Aniela początkowo była niepiśmienna. Dopiero moja mama i jej bracia zaczęli Anielę uczyć.
Po miesiącu służąca wołana przez panią lub dzieci, przybiegała i załamując ręce mówiła: Matko Boska! Zaczytałam się!
Tak. Nauczyła się czytać i pisać nie wiadomo kiedy. Czytała wszystkie książki z biblioteki państwa. Ale to jeszcze nic. Kiedy dzieci się uczyły i powtarzały lekcje, Aniela słuchała uważnie. Pod koniec pobytu u babci, przed samą wojną, Aniela płynnie mówiła po niemiecku i francusku!
Gdyby ta dziewczyna urodziła się w innej rodzinie, w innych czasach, na pewno osiągnęłaby w życiu bardzo wiele.
Największym świętem dla mojej mamy w tamtych czasach były Święta Bożego Narodzenia. Dlaczego? Dlatego, że tego dnia Aniela siadała przy stole z całą rodziną. Dzieci traktowały ją jak matkę, były szczęśliwe, że siedzi z nimi przy stole, poddawały jej smakołyki i pilnowały, żeby zjadła jak najwięcej.
W soboty po południu Aniela miała wychodne. Stroiła się wtedy i wychodziła na spacer pod zamek z przyjaciółkami, służącymi z okolicznych domów. Mama moja chciała aby Aniela wyglądała jak najpiękniej. Podkradała więc swojej mamie kosmetyki. A to ułamała kawałek szminki, a to odsypała trochę pudru. Wszystko dla Anieli.
Od czasu do czasu odwiedzał Anielę niejaki Józek. Ojciec jej córki. Miał swoja rodzinę, żonę, dzieci. Cały czas jednak odwiedzał Anielę. Jako bogaty gospodarz nie mógł się ożenić z taką biedną dziewczyną.
Kiedy wybuchła wojna, Aniela wróciła w swoje rodzinne strony, do córki. Po wojnie już, wyszła za mąż. Za kogo? Za Józka. Owdowiał i w końcu ożenił się z Anielcią. Niestety podobno ja zdradzał i pewnego dnia porzucił. Nie miała kobieta szczęścia.
Poznałam Anielę osobiście. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, Aniela odwiedziła nas. Była już wtedy staruszką, skromną, drobną, raczej brzydką. Moja babcia ją ugościła.
Aniela wtedy powiedziała, że doczekała czasów, kiedy to pani ją obsługuje.
Napisałam, że Anieli nie ma na żadnej rodzinnej fotografii. Od mamy jednak dowiedziałam się, że na jednym zdjęciu z Rabki prawdopodobnie jest Aniela. Stoi z tyłu w drzwiach.( pomiędzy moim dziadkiem a mamą. )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz